piątek, 18 lipca 2014

Klaps (filmowy)

Jeszcze kilka lat temu wielką sensacją było pojawienie się na Fuercie ekipy filmowej kręcącej Dyktatora. Byli tutaj raptem jakieś 3 tygodnie, nakręcili kilka scen i pojechali.



Teraz stali mieszkańcy właściwie już nie zwracają uwagi na kręcące się w różnych miejscowościach ekipy filmowe. W ciągu ostatnich 8 miesięcy byli u nas:

- Christian Bale i Ridley Scott kręcący Exodus:



- Blanca Suarez i Hugo Silva z nowym serialem Telecinco ("Los nuestros"),

- ponownie Telecinco i ich idiotyczny reality show.

To ci z którymi zetknęłam się osobiście, a o reszcie póki co nic jeszcze nie wiem, ale to nie oznacza że nie dzieje się na innych wyspach. Teneryfa jakiś czas temu była planem dla 2fast 2furious, Gran Canaria zaraz obróci się w miejsce pracy mojego ukochanego Mario Casas, a przed chwilą były tam Demi Moor i Shirley MacLaine pracujące nad "Wild Oats".

Wyspy Kanaryjskie mają w sobie magię, którą zauważają nie tylko turyści, ale i filmowcy. To jeden z niewielu obszarów w Europie (a może i na świecie), gdzie w zasięgu godzinnego lotu można znaleźć całkowicie inne krajobrazy, infrastruktura hotelowa dla ekip jest na dobrym poziomie, a jednocześnie znani aktorzy mogą w pewien sposób zachować anonimowość - tutaj każdy żyje swoim życiem.

Tak naprawdę to już druga fala kanaryjskiej przygody z filmem - pierwsza miała miejsce pomiędzy latami 50. i 70., gdy dzikie wulkaniczne krajobrazy pojawiły się m.in. w:
- Moby Dick z 1956,
- Wonderful Life 1964,
- Gdy dinozaury władały światem,
- Viaje al centro de la Tierra,
- Milion lat przed naszą erą.

Jak widać, część filmów mocno SF - kosmiczny krajobraz Lanzarote, parku narodowego Teide albo Fuerteventury robią swoje.

Oczywiście na youtube można też natknąć się na filmy amatorskie mające ukazać piękno (bądź jego brak, zależy co kto lubi) tego regionu. Bardzo lubię promocyjne filmy produkowane na zlecenie Biura Turystycznego Wysp Kanaryjskich bądź Television Canarias (lokalnej telewizji). Tak naprawdę większość tego co zobaczę i w czym będzie jakiś fragmencik mojej nowej ojczyzny napawa mnie dumą i radością, że mieszkam właśnie tu ;)


p.s. co do ciszy na blogu - pełnia sezonu wyciąga ze mnie wszystkie siły.

czwartek, 3 lipca 2014

Sprostowanie, czyli nie taki Polak straszny

Nie ma ludzi nieomylnych. Ledwo co tydzień temu napisałam notkę jacy to straszni są polscy turyści na wakacjach (mała część, ale za to 10 razy gorsi niż reszta), a ostatnie 5 dni pokazało mi, że może być jeszcze gorzej. Niestety ostatni tydzień obfitował z traumatyczne wydarzenia ;)

Jak tylko pojawiłam się w pracy w sobotę to kumpela z porannej zmiany poinformowała mnie, że mamy klienta Hindusa który na wszystkich krzyczy. Myślałam że przesadza, ale już po 30 minutach przekonałam się o tym że nie. Facet podniósł mi ciśnienie na tyle, że nie uspokoiłam się przez ładnych kilka godzin. Co więcej, wrócił gdy robiłam check in innym klientom i zaczął mnie obrażać. To było już za dużo dla mnie i w efekcie zachowałam się BARDZO nieprofesjonalnie - przerwałam pracę i wybiegłam z recepcji płacząc :D wróciłam po kilku minutach i klienci zrozumieli, a ten baran dalej stał i wrzeszczał.

Aż do wczoraj myśleliśmy że już się uspokoił, ale byliśmy w błędzie. W ciągu kilku godzin musieliśmy wezwać policję dwa razy, bo był na tyle agresywny. Cały czas powtarzał że jest "obywatelem brytyjskim od 41 lat i wszyscy go tu dyskryminują". Na dodatek po jego wyjeździe podeszło kilka kobiet mówiąc, że ten człowiek przez cały tydzień je nachodził. Szkoda, że nie zgłosiły tego wcześniej, bo moglibyśmy usunąć go z hotelu.

Na dodatek przez cały tydzień większość Polaków była bardzo miła, szczególnie takie dwie kobitki które przyjechały z adnotacją VIP (zwykle tacy goście mają wymagania nieadekwatne do hotelu) a nie narzekały zupełnie na nic, wprost przeciwnie. Wręcz zatęskniłam za krajem :))


Tak że tego...coś mówiłam że Anglicy tacy fajni?:)