wtorek, 8 kwietnia 2014

Chyba nie jestem zbyt dobrą blogerką :)

za rzadko piszę, za rzadko wchodzę na bloga, zasadniczo moja nowa praca trochę zabrała mi czas na 'wirtualne' życie. Jeśli macie mnie na fejsie, to też jakoś zniknęłam - jak się już pojawię to raczej z telefonu niż z komputera, ten drugi włączam dwa razy na tydzień. Ostatnio głównie po to, żeby sprawdzić stan konta, bo przez weekend widniało tam piękne 5.49, prawie 5 litrów benzyny mogłabym kupić, ale na szczęście pensja już się pojawiła.

Taraaaaaaaaaaaaaa, Kanary po raz pierwszy w historii konkursu NASA na zdjęcia z kosmosu dwa razy z rzędu zajęły pierwsze miejsce:

- w ubiegłym roku za sprawą zdjęcia z lutego 2012 z wybuchu podwodnego wulkanu w okolicach El Hierro:

http://earthobservatory.nasa.gov/IOTD/view.php?id=77171

- w tym roku dzięki zdjęciu zrobionemu w czerwcu, przepiękna gra światłocienia na oceanie:

http://earthobservatory.nasa.gov/IOTD/view.php?id=81421

Mały sukces ale cieszy, bardzo cieszy taką fankę Wysp jak mnie :)


Przy okazji - nareszcie znalazłam miejsce, w którym z wyprzedzeniem publikowane są informacje o ciekawych wydarzeniach na Fuerteventurze - oficjalna agenda kulturalna Cabildo de Fuerteventura (klik). Dzięki zajrzeniu na stronę, udało mi się kupić bilet w trzecim rzędzie na Jezioro Łabędzie w wykonaniu Baletu Moskiewskiego (tak tak, właśnie tak, balet moskiewski na Fuerteventurze, jaram się jak dziecko!). 

Z innych ogólnych informacji - na Fuerteventurę wraca dobra pogoda. No ok, może na południu w ogóle nie znikała, ale moje Puerto Lajas całą zimę było biegunem północnym wyspy, zimno i nieprzyjemnie :) za to ostatnie poranki spędzamy z Ringo tak:



A tutaj prognoza pogody na najbliższe dni:

Czwartek wolne, więc wybieram się do El Cotillo, juhuuuu :) za to w piątek po południu, konkretnie o 18.30, zaczynam realizować marzenie z dzieciństwa - pierwsza lekcja jazdy konnej, nawet toczek z Polski sobie przywiozłam.

Idzie lato, więc odżył mój ogródek balkonowy, który wygląda obecnie tak, a w sobotę jeszcze się rozrośnie (kolejny raz będą kwiatki do kupienia w Lidlu hłe hłe):



a na drugim końcu balkonu króluje mój pies:

(jakiś przymulony na tym zdjęciu, nie wiem co mu się stało)

Poza tym, ze starszych zdjęć, dwa z wakacji w Polsce:

ja&Kowi&Mario Casas <333

ja&Kowi (podobno robienie selfie to już zaburzenie psychiczne...Kowi, skomentujesz to?)

I zdjęcia z Gran Canarii z końca lutego:

mój najsłodszy zakatarzony kociak

pierwszy 'prawdziwy tort urodzinowy' jaki zrobiłam w życiu, na dodatek bez glutenu :)

tyyyyyleeeee rumu, czyli fabryka rumu Arehucas (szczerze? nie zapłaciłabym za wycieczkę do tego miejsca, tym bardziej że sam wstęp jest darmowy...a z Fuerty ludzie jeżdżą na wycieczki jednodniowe kawałek Las Palmas+właśnie destylarnia, jak dla mnie wyciąganie hajsu a nie atrakcja, tzn. fajnie odwiedzić przy okazji długiego pobytu na Gran Canarii, ale np. katedra w Arucas jest dużo ciekawsza)

KUMKWAT, czyli owoc, który powinien zaciekawić wszystkich w moim wieku. Dawno dawno temu była taka reklama jakiegoś soku, w której co chwilę przewijała się tajemnicza nazwa kumkwat. To właśnie to drzewo i te owoce, swoją drogą przepyszne :)


To właściwie tyle, spełniłam mój blogerski obowiązek i idę na leżak. W tym tygodniu postaram się napisać coś o policji na Wyspach, bo to dosyć interesująca kwestia, a jakże ważna jeśli ktoś planuje wypożyczyć auto.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz