piątek, 31 stycznia 2014

Wietrzna wyspa

O Fuerteventurze mówi się "wietrzna wyspa" - wiatr wieje tu prawie cały rok, zwykle pomiędzy 10 a 20 km/h. Zwykle w zimie wieje mniej niż w lecie, ale to dobrze - w lecie ten wiatr ratuje sytuację, gdyby nie on byłoby za gorąco (ci którzy przeżyli calimę wiedzą o co chodzi), a zimą jest niestety dosyć nieprzyjemny, bo chłodny.

Ostatnio jest LODOWATY a nie chłodny, a kilka dni temu na pobliskiej Lanzarote wiało ponad 80km/h.  Instytut Meteorologiczny wydawał ostrzeżenia ze względu na wiatr i fale (jakby ktoś chciał sprawdzić pogodę na najbliższe dni to polecam ich stronę, są najbardziej wiarygodni), niektóre kursy promowe zostały odwołane, mnie tydzień temu mało nie zabiły drzwi od auta, a pies nie chciał wychodzić na spacer.

Z okazji takiej a nie innej pogody dostałam dwa zabawne obrazki na WhatsApp:


Japonki na wietrzną pogodę. Ja ze względu na masę własną takich nie potrzebuję, ale znam dziewczyny, którym naprawdę się dziwię jakim cudem nie latają 10 metrów nad ziemią przy tym wietrze :)



i zdjęcie zrobione z kosmosu, na którym La Palma znajduje się w 'trochę' niewłaściwym miejscu z powodu tzw. 'ventolery', czyli wichury :)


no i akcent humorystyczny związany z życiem w Hiszpanii - w sierpniu 2012 byłam w szpitalu na ostrym dyżurze, miał zapłacić mój ubezpieczyciel. Przedwczoraj dostałam fakturę na 215 euro za tę właśnie wizytę - administracja hiszpańska działa bardzo sprawnie....

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Angry Birds na Gran Canarii

Coś dla mnie, moje wewnętrzne dziecko będzie się cieszyć!!!


Najprawdopodobniej nie będę miała urlopu w tym roku. Wszystkie plany na Amerykę Środkową/Południową poszły się kochać. Zamiast tego - kilka wspólnych dni wolnych, które spędzimy w podróży. Mamy zamiar kupować na spontanie bilety z Fuerty na kontynent, dwa dni oglądać co się da i wracać. No i do tego oczywiście dwie ostatnie wyspy - El Hierro i La Palma. Chyba bardziej cieszę się na El Hierro, ale ocenię po wizycie :)

a w najbliższej przyszłości - krótka wizyta na mojej ukochanej Gran Canarii i odwiedziny w jednej z najnowszych atrakcji - parku Angry Birds. Nie wiem jeszcze czy będę chciała to przejść bo raczej jest to atrakcja mocno dziecięca, ale na pewno chcę zobaczyć.

zdjęcie z facebooka parku, gdzie można znaleźć więcej informacji

piątek, 24 stycznia 2014

Ile to wszystko kosztuje?

Może ktoś z Was zastanawiał się już, jak tu się żyje i ile to kosztuje. Ostatnio z kasą u mnie krucho :) więc przygotowałam małe zestawienie.

1) mieszkanie - 400 euro

Wynajmujemy, podana kwota to kwota razem z rachunkami (bez internetu). Mamy dwie sypialnie (jedna z wyjściem na balkon i widokiem na ocean), łazienkę, kuchnię i duży pokój, niskie pierwsze piętro, jakieś 50 metrów od oceanu, 5 minut autem albo kwadrans autobusem od stolicy.

Czy to co mamy to niezłe mieszkanie? Myślę że tak, przynajmniej patrząc na oferty na milanuncios.com albo porównując z mieszkaniami znajomych. W Puerto del Rosario można wynająć już za 250 euro (tak samo jak i w Nowych Horyzontach), ale zdecydowanie inną klasę mieszkania. Poza tym na ogół w cenie nie ma rachunków (a w zimie za prąd płacilibyśmy baaaaaardzo dużo - dogrzewam sypialnię kaloryferem elektrycznym i dosyć często używam piekarnika elektrycznego).

2) transport - 200 euro

Niestety nasze grafiki się nie pokrywają, poza tym mamy różne godziny zmian w pracy. Oznacza to, że oboje pokonujemy 5 razy w tygodniu dokładnie tę samą trasę - Puerto Lajas do Caleta de Fuste. Jakieś 50-60km dziennie, liczmy 300km tygodniowo. Ja moją Ibizę tankuję raz na dwa tygodnie za max. 50 euro, G. jeździ terenową Toyotą i automatycznie wychodzi mu dużo drożej. Ale co zrobić....

Koszty napraw - dosyć wysokie, chociażby wymiana klocków hamulcowych 50 euro, ale na szczęście tu nikt nie przejmuje się stanem wizualnym auta. Myję auto raz na dwa tygodnie (aktualnie już prawie 3 bez mycia, bo dzień w dzień pada albo mocno wieje i nie ma sensu myć), lakiernika nigdy nie widziało (a powinno), zamek odmówił posłuszeństwa jakieś 3 miesiące temu. Póki co zostawiam otwarte pod pracą i nic się nie dzieje.

Auto można kupić już od 1500 euro - takie w miarę sprawne, bo ruinę to i za 500 :) ceny nowych, chociażby Dacii Sandero - od 5000 w górę. Tak samo jak nikt nie przejmuje się przerysowaniami, rdzą, drobnymi stłuczkami itd, tak samo (prawie) nikt nie próbuje zaszpanować autem. Na Fuercie auto ma być wytrzymałe, a nie pokazowe.

Jeśli ktoś chce poruszać się komunikacją publiczną, to pozostaje mi tylko życzyć szczęścia. Na Teneryfie i Gran Canarii jest to dosyć proste (ale wcale nie tanie!), u nas - właściwie niemożliwe.

3) jedzenie - 200-350 euro

Skąd taki duży rozstrzał? Wszystko zależy od tego, czy w danym miesiącu jemy tylko w domu czy też wychodzimy, czy dużo gotujemy czy może jemy w pracy. Jeśli ktoś je w pracy (my nie lubimy), nie szaleje w atrakcjami typu słodycze i napoje gazowane, to spokojnie dwie osoby dadzą radę za 150 euro i trochę im zostanie.

Niestety tanie produkty to produkty mocno przetworzone i niezdrowe, dodatkowo (na szczęście) ryby i mięso. Stosunkowo drogie w porównaniu do Polski są warzywa i owoce, a wielu warzyw znanych z Polski tutaj w ogóle nie ma albo ciężko je dostać (za kilogram selera płaciłam ostatnio prawie 10 euro....).

Co do naszych wydatków,warto wziąć poprawkę na to, że:
- G. ma celiakię i nie je glutenu - produkty typu chleb, piwo, mąka, ciastka są sporo droższe niż produkty glutenowe,
- G. jest uzależniony od coca-coli i słodyczy - na te dwie rzeczy wydaje miesięcznie jakieś 40 euro. Jak ktoś je zdrowo to od razu odpada mu 40 euro z wydatków :),
- nie oszczędzamy na jedzeniu, ale też nie szalejemy z wychodzeniem do knajp. Wychodzimy raz-dwa w miesiącu i wydajemy wtedy pomiędzy 20 a 60 euro (w zależności od tego gdzie pójdziemy, co zamówimy).

Zakupy robimy zwykle w kilku partiach - dwa razy w miesiącu duże zakupy z chemią gospodarczą, kosmetykami, żarciem psa itd - około 120-150 euro, poza tym na bieżąco kupujemy produkty świeże - mięso, warzywa, owoce (raz w tygodniu 30 euro).

4) rozrywka, komunikacja itd. 150-200 euro

- dosyć dużo wydajemy na telefony - pakiet komórka+tel domowy+internet to 60 euro, mój telefon to kolejne 30 euro.
- G. jak prawie każdy Hiszpan gra w Totka - minimum 30 euro miesięcznie.
- bilet do kina - około 5 euro. Na żadnych koncertach, wizytach grup teatralnych i tego typu atrakcjach nie bywamy, jakoś mnie nie ciągnie (chociaż na Gran Canarii na pewno bym się wybrała, tyle że to inna oferta).
- książki dosyć drogie - zwykle 15-20 euro, jeśli już kupuję to raczej na prezent dla G., sama czytam na kindle

5) dodatkowe wydatki - czasami zero, a czasami i 600 euro (tyle zostawiłam u najgorszego dentysty świata rok temu)

Jeśli ktoś zdecyduje się przenieść na Wyspy na stałe (bądź na dłużej) i żyć z oszczędności/bez hiszpańskiej pracy (czyli np. ze zdalnej pracy na polską umowę), to warto kupić prywatne ubezpieczenie medyczne. Niby narzekamy na polską służbę zdrowia, ale hiszpańska wcale nie jest lepsza, dodatkowo jest wielu bardzo słabych lekarzy. Koszt takiego ubezpieczenia zdrowotnego to jakieś 50-60 euro od osoby, im więcej osób się ubezpieczy tym taniej wychodzi za każdą (przykładowo - ja sama to 56 euro, G. to 43 euro, a ja z G. - już niecałe 80).
Uwaga - na Fuercie takie ubezpieczenie niewiele pomoże, bo tu i tak jest tylko kilku lekarzy współpracujących z firmami ubezpieczeniowymi. Na szczęście prom na Gran Canarię to 40 euro w dwie strony, samolot 60 - oznacza to, że przy większych wydatkach (np. implant zęba) opłaca się wykupić ubezpieczenie i przemieścić się na bardziej cywilizowane wyspy.


Podsumowując: średnio miesięcznie wydajemy łącznie 1200-1300 euro, czyli jedną pensję. To jest teoretyczne, bo w praktyce G. ma zobowiązania finansowe na Gran Canarii, ja spłacam kartę kredytową z Polski, ale nie o to chodzi w tym poście. Chodzi o to, że da się bardzo przyjemnie żyć za jedną pensję (nic nie odkładając ale też zupełnie nie oszczędzając).

Jak wygląda kwestia zarobków? W recepcji hotelu średnio 1200 euro, sprzątaczka około 1100, w supermarkecie w kasie około 1000, v-ce dyrektor hotelu 4* 1700 euro, guest relation w tym samym hotelu 1250 euro, animator zatrudniony przez agencję animacyjną 750 euro (ale ma zapewnione jedzenie i mieszkanie). Aktualnie w wielu rodzinach pracuje tylko jedna osoba i dają sobie radę nawet mając dwójkę dzieci, ale jest to bardziej "od piątego do piątego" niż spokojne życie (chyba że mają własne mieszkanie bez kredytu, to sytuacja komfortowa).

Jeśli ktoś wybiera się na Wyspy np. na pół roku czy rok, po prostu odpocząć od zgiełku, to listę tę trzeba zmodyfikować - zmniejszyć koszty jedzenia, benzyny, ale dodać np. kaucję za mieszkanie. Tak samo jeśli ktoś mieszka tam gdzie pracuje - wtedy na transport nie wydaje się prawie nic.

czekam na pytania dot. tego postu :) bo z doświadczenia z rozmów z turystami wiem, że temat kosztów życia jest jednym z najczęściej poruszanych.

czwartek, 16 stycznia 2014

Pierwsza polska gazeta na Fuerteventurze

Wczorajsze leniwe popołudnie w pracy (takie są dla mnie styczniowe dni po tym, jak zaczęłam przygodę z recepcją w najgorszej świątecznej gorączce) okazało się o tyle ciekawe, że miałam okazję zapoznać się z drugim numerem pierwszej polskiej gazety na Fuercie.

Gazeta nazywa się "waka-wakacje" (bystre, nie?) i wydaje ją trójka Polaków mieszkających na południu. O tej nowej atrakcji usłyszałam już miesiąc temu i liczyłam na coś w stylu Fuerteventura Magazine Hoy (miesięcznik wydawany po angielsku, hiszpańsku, francusku i niemiecku) albo przynajmniej Fuertenews (angielski i hiszpański). Niestety okazało się, że polska propozycja jest tylko polskojęzyczna, szatą graficzną przypomina szkolne gazetki, a duża ilość błędów ortograficznych sprawia, że ciężko skupić się na treści (litości, błędy w reklamach zakrawają na parodię...).

Na plus: ciekawostki o regionie/całej Hiszpanii (np. świąteczna loteria El Gordo), minisłowniczek polsko-hiszpański, sama idea zaznaczenia naszej obecności na wyspie.

Na minus: niestety wykonanie. Jedyne dwa artykuły, które przeczytałam bez "bulu oczuw" to opis karnawału na Wyspach i wywiad z rezydentką Itaki. Oba napisała ta sama osoba, Agata Klukowska. Po cichu licze na to, że w następnym numerze będą tylko jej artykuły ;)

Podsumowując - liczę na to, że redaktor naczelny w ciągu najbliższych miesięcy popracuje nad przaśną oprawą graficzną i problemami z ortografią, tak by w trakcie pracowitego letniego sezonu gazetka szkolna stała się przyjemnym magazynem ;)


Inne sprawy - dzisiaj pierwsza miesięcznica mojej nowej pracy. Dalej twierdzę, że odejście z wielkiego koncernu turystycznego było najlepszą decyzją ubiegłego roku :)



Jest tylko jeden minus - bardzo tęsknie. Zarówno za moją siostrą, która istnieje podwójnie, jak i za moją prawie-siostrą, niedoszłą (przez papierologię:() świadkową o zaraźliwym śmiechu, którego bardzo mi brakuje obok mnie :( Madziuuuuuuuuuuuuu to o tobie, wiesz o tym, nie? :*



poniedziałek, 13 stycznia 2014

Jak już jesteśmy przy wideo kręconych na Kanarach

to warto wspomnieć, że:

- na Fuercie od kilku miesięcy rezyduje Ridley Scott - kręci Exodus, film o Mojżeszu. W roli Mojżesza Christian Bale, aktualnie mieszka w hotelu mojego G. pod polskim nazwiskiem :))

- ostatnio za sprawą bloga la-palma.pl trafiłam na chyba najdziwniejszą z możliwych wizję. Wizja Raya Castellano, naczelnego DJa Wysp Kanaryjskich (autora piosenki przewodniej karnawału 2013). Wizja to połączenie pięknej kanaryjskiej dziewicy (wskazuje na to biel ubrania), kowbojów, rycerzy i elegancika z lat 20. oraz krajobrazów La Palmy. Polecam skupić się na tym ostatnim.



A wspomniany utwór karnawałowy poniżej:



To już prędzej kupuję, poza tym sama muzyka chodziła za mną dobre kilka tygodni, bo na TV Canarias było ją słychać co kwadrans. A propos karnawału - CORAZ BLIŻEJ jupi jupi jej :))

niedziela, 12 stycznia 2014

This is Fuerteventura

kolejne wideo, które mnie urzekło. Jak już nadchodzi czas, że zaczynam tęsknić za rodziną, to oglądam jeden z takich filmów i myślę 'de puta madre, jednak mieszkam w raju na Ziemi'. I nawet najbardziej zakurzony fragment wyspy jest dla mnie piękny :)


7 Stories - This is Fuerteventura from Andro Kajzer on Vimeo.