wtorek, 22 października 2013

Jeszcze tylko jeden

Czas w mojej pracy płynie inaczej niż w dawnym życiu. Coś takiego jak weekend nie istnieje - niedziela to przyloty, czyli sobota - biuro. Jeden dzień wolny w tygodniu, a i to - jeśli akurat tel SOS znajduje się w moich rękach - to dosyć słaba opcja, szczególnie jeśli trzeba zrobić zakupy, pranie, sprzątnąć.
Od początku sezonu odliczam zawsze czas mniej więcej do połowy czasu mojego kontraktu, a później - ile jeszcze mi zostało, ale nie dni/tygodni/miesięcy, tylko:
- dni lotniskowych,
- spotkań Welcome(zakładając, że średnio robię 6 na tygodniowe przyloty),
- tygodni z telefonem SOS.

Aktualnie jest mój:
- ostatni tydzień z telefonem SOS w tym roku,
- ostatnia niedziela lotniskowa będzie 27.10,
- ostatni dzień spotkań informacyjnych w moje urodziny - ale luzik, dobre newsy - razem przylatuje do mnie jakieś 20 osób ;)) więc pracy za dużo nie będzie

więc tego no...w najbliższą niedzielę świętuję - ostatnie lotnisko, w poniedziałek - ostatnie welcomy (jak ja nienawidzę tej części mojej pracy....) i 24. urodziny (stara dupa ze mnie, wiem), w kolejną niedzielę raczej nie świętuję tylko płaczę.

Lecę do Polski do drugiej połowy stycznia, G. zostaje tutaj. Będzie ciężko :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz